To był naprawdę cudowny wypad w Tatry, na Podhale, dokładnie do Małego Cichego.
Zabrali na "Kazie" z racji okrągłych urodzin Beatki. Musiałam wziąć urlop na poniedziałek, trochę dyro początkowo nie był chyba za szczęśliwy, ale w końcu się zgodził. Tak więc od wczesnych godzin porannych (ok. 5.30 ruszyliśmy) w sobotę 23 stycznia i wróciliśmy późnym wieczorem w poniedziałek. Naprawdę warto było. Oderwałam się od tego całego zdalnego nauczania, od szkoły i innych problemów. Zrelaksowałam się no i byłam w GÓRACH, w TATRACH po ponad chyba 20 latach. Przeszczęśliwa.
Po przyjeździe zrobił nam, a właściwie Beatce niespodziankę ks Dawid, bo przyjechał z Lublina. Zjedliśmy obiad i poszliśmy na spacer po okolicy.
kapliczka przy głównej ulicy w Małym Cichym |
Wnętrze urokliwego kościółka, oczywiście drewnianego, wygląda tak. Prześliczny.
Nowe budownictwo pod zamkniętym stokiem narciarskim |
Obeszliśmy miasteczko i potem troszkę szlakiem, leśnym duktem i z powrotem do domu.
Na drugi dzień, w niedzielę zaproponowałam im spacer do Doliny Kościeliskiej, do schroniska "Ornak". Tym bardziej, że oni tam nie byli.
A ja miałam wielkiego pecha. Po raz pierwszy i to w góry pojechałam z jedną parą moich wspaniałych - niby - butów, które niestety mi się rozwaliły. Odpadła cała gumowa podeszwa. Szczęście, że Beatka miała jeszcze jedne w zapasie. Zresztą i te buty się na końcu rozwaliły.
Początkowo w Kościeliskiej towarzyszyła nam wielka śnieżyca. Ale mimo tego przyjemnie się maszerowało. Ślisko było nieziemsko!
W miarę upływu czasu śniegowe chmury odchodziły i wyszło piękne słońce, które już nam towarzyszyło do samego końca tego dnia.
Kolejnym punktem tego dnia było oczywiście samo Zakopane i spacerek po Krupówkach.
Potem już droga do domu i po drodze Jaszczurówki i punkt widokowy z pamiątkowym kamieniem w Murzsichle przy drodze, która przejeżdżał Jan Paweł II.